Odsłony : 188051

„Yokmok” – polski film psychologiczny z 1963 roku na podstawie opowiadania Tadeusza Brezy pt. Jokkmokk.

Dzieje byłego oficera marynarki: który po wojnie szukając spokoju ukrywa swą przeszłość, co budzi nieufność władz; prawdziwa wartość bohatera ujawnia się w momencie zagrożenia budowanego właśnie falochronu. Były kapitan Żeglugi Wielkiej, Klimecki, więzień oflagu, pracuje w małym porcie nadbałtyckim, ukrywając swą przeszłość i używając innego nazwiska. Miejscowi przedstawiciele władzy są wobec niego nieufni, zrozumienie znajduje tylko u kapitana portu, który ceni w nim dobrego fachowca, oraz u sieroty Pietrka, z którym mieszka w zniszczonym żaglowcu „Yokmok”.

21 odpowiedzi

  1. dobry ubek na tych filmach mnie zawsze rozczula. Ojcowski taki. No i te mendy, które chciały uciec z raju do Szwecji. Straszne. Gra oczywiście bije na głowę współczesne nasze kino.

  2. Ehh wszystko pieknie , ale dziwie się jak ludzie są naiwni. I nawet teraz łapią się na propagandę tamtych czasow. A one wcale nie byly piekne. Zwlaszcza dla przedwojennych oficerow lub ludzi ktorzy choc na chwili byli zwiazani z antykomunistycznym podziemiem po wojnie. Bezpieka prawie wszystkich dopadla. Predzej czy pozniej. Ruscy mieli wszystkich rozpracowanych i gdyby nie smierc Stalina , to cale Polskie elity zostalyby zgladzone. Do tego to zmierzalo. Ludzie probowali kryc się na wybrzezu , pracowali na stanowiskach w fabrykach , urzedach , wojsku , nawet bezpiece. W końcu i tak byli łapani i dostawali wyroki. Paradoksalnie lepiej byli traktowani szpicle gestapo , bo tych bezpieka potrzebowala jako cenne zrodlo informacji… temat rzeka. Ale narod lubi wierzyc w propagandę i bajanie o tym jak to kiedys bylo pięknie…

  3. Naprawdę perełka tej powojennej kinematografii. Film nagrywany w Porcie w Ustce, tak mi się wydaje, oddaje świetnie tamtych ludzi, tame czasy. Obejrzałam z wielką przyjemnością.