Odsłon : 85897

Gdzie leżą granice ludzkiej uczciwości? Jaka jest cena dążenia do sukcesu i samorealizacji? „Wściekłość” braci Węgrzyn to wciągająca i trzymająca w napięciu historia trzydziestoparoletniego prezentera telewizyjnego, którego dotychczasowe wybory zostają zakwestionowane w wyniku nieprzewidywalnego ciągu zdarzeń.

Adam (Jakub Świderski) młody prezenter telewizji nagrywa relację sprzed Pałacu Prezydenckiego. Wieczór spędza, bawiąc się w salonie z dwójką dzieci. Gdy żona Edyta (Paulina Chapko) podaje obiad, Adam odbiera telefon od osobistego trenera z siłowni. Po krótkiej sprzeczce z żoną wychodzi z domu. W samochodzie na parkingu wita go namiętnie młoda kobieta – Rozi (Natalia Klimas). Po upojnym „treningu” na siłowni z kochanką, Adam kieruje się w stronę domu, biegnąc ścieżką rowerową na obwodnicy Warszawy na odcinku ok. 15 kilometrów. W trasie odbiera serię telefonów, m.in. od wydawcy stacji telewizyjnej, który składa mu propozycję nie do odrzucenia, spełniającą jego zawodowe marzenie. Żona, odkrywając jego romans, przechodzi załamanie nerwowe i szantażuje go. Rozmowy z matką (Małgorzata Zajączkowska) doprowadzają Adama do zakwestionowania ich relacji oraz jego dotychczasowych decyzji życiowych.

Podczas długiego joggingu bohatera filmu spotyka szereg niespodziewanych i niebezpiecznych sytuacji. Ten bieg może odmienić jego życie.

35 odpowiedzi

  1. To tylko polski film może być taki bestialski. 20 minut katowania. Naprawdę trudno znaleźć tyle okrucieństwa co w polskich filmach. Jakby poza okrutnym biciem człowieka nic innego naszej publiczności nie interesowało.

  2. Słabo napisany. Niestety, tu przede wszystkim mają grać (bo grają pierwsze skrzypce) dialogi, a one nie grają, leżą (zwłaszcza konfrontacja żony z mężem, coś co się świetnie zarysowało, że nastąpi i tylko się na to czekało, potencjał był duży, a wyszło… oj słabo, gorzej niż słabo). No może nie "leżą", ale loty ich są tak niskie, że brzuchem szorują o poziom, który nie jest wart naszego czasu. Szkoda, bo formuła mi się podoba, lubię takie filmy, a jest ich jak na lekarstwo.
    Acha, i Gadowski – śmiech 😀 Nawet cienia starań, by brzmiał jak on, podobną wymowę miał, jeśli nie głos; że już o treści, sposobie wysławiania się, nie wspomnę, bo to już byłoby trudniejsze, aż tak dużo nie wymagam. Minimum minimorum :/